Odp: Kaczyńscy - nieszczęście narodu!
Motto:
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest
lecz kiedy jej nie ma, samotnyś jak pies.
Rodzina Kaczyńskich
(...)
Bez wątpienia najciekawszą osobowością jest seniorka rodu, Jadwiga z Jasiewiczów Kaczyńska (ur. 31.12.1926 r.), obdarzona nadprzyrodzoną zdolnością przebywania w kilku miejscach równocześnie. Ta - według synów - bohaterka powstania warszawskiego była poza stolicą nie tylko w czasie jego trwania, ale i przez całą okupację. Jeszcze przed wybuchem wojny, z obawy, by nie zaraziła się od ojca gruźlicą, została wysłana wraz z siostrą do rodzinnych Starachowic, skąd do Warszawy przyjechała dopiero po wyzwoleniu.
W 1947 roku Jadwiga, wówczas studentka polonistyki, podczas karnawałowego balu na Politechnice Warszawskiej poznaje inżyniera Rajmunda Kaczyńskiego (1.09. 1922-17.04.2005). Faktycznego uczestnika powstania, który, choć ranny w pierwszej jego godzinie, dzielnie walczył do końca, za co otrzymał Krzyż Walecznych i order Virtuti Militari. W odróżnieniu od kolegów z AK, w czasach stalinowskich raczej prześladowanych, Rajmund potrafi się ustawić w nowej rzeczywistości. Pracuje na kilku etatach, w tym w zakładach zbrojeniowych, prowadzi dwuletnie dokształty dla funkcjonariuszy PZPR na tzw. Sorbonie przy Politechnice Warszawskiej, załatwia piękne, duże, zajmujące całe piętro mieszkanie na Żoliborzu.
Pod względem doskonałego radzenia sobie z życiem za komuny Jadwiga nie ustępuje Rajmundowi. Pasują do siebie i PRL jak ulał. W 1948 roku, po krótkim narzeczeństwic, biorą ślub, a 18.06.1949 r. zostają szczęśliwymi rodzicami. Wtedy jeszcze nie wiedzą, że najsłynniejszych bliźniaków wszystkich powojennych Polsk. Od PRL, przez III i IV RP, na Rzeczypospolitej Posmoleńskiej kończąc. Przynajmniej na razie.
W 1961 roku Jarek i Leszek zostają aktorami. Mimo woli, acz z woli matki, żądnej sławy i pragnącej poprzez sukces synów realizować własne, niespełnione ambicje. Złośliwi twierdzą, że wychodziła im role w filmie „O dwóch takich, co ukradli księżyc". Na taką wersje wskazywałaby konieczność podkładania małym bohaterom głosu aktorek Danuty Mancewicz i Marii Janeckiej. Film odnosi niebywały sukces, a bracia na kilka lat zostają Jackiem i Plackiem. Związane z tym wyobcowanie z rówieśniczego środowiska jeszcze bardziej wiąże ich ze sobą i z matką. Zwłaszcza że zapracowany ojciec jest w domu rzadkim gościem i coraz bardziej się oddala. W przenośni, ale i dosłownie. Do Libii.
Po latach Lech powie, że właśnie udział w filmie popchnął go do polityki. Wielce ryzykowne twierdzenie, gdyż wcielili się z bratem w postaci leniwe, okrutne i bezwzględne, które pragną mieć wszystko bez najmniejszego wysiłku, pracę uznają za najokropniejszy wymysł ludzkości, a zło cenią bardziej niż dobro. Coś w tym jest.
Mimo jednojajowej jedności, matrymonialne losy braci toczą się odmiennie. Jarosław pozostaje singlem. Pasuje do niego zarówno motto felietonu z piosenki Starszych Panów, jak i cytat z „Rodziny Połanieckich": „Starokawalerstwo, jeśli nie zawsze, to najczęściej jest ukrytą tragedią". Rzadsze stają się jego kontakty z ukochanym bratem oraz przebywanie w domu z matką.
Lech żeni się w 1978 roku z poznaną dwa lata wcześniej Marią Mackiewicz (21.08 1942 -10.04. 2010), ekonomistką pracującą naukowo w Instytucie Morskim. 22 czerwca 1980 roku rodzi się ich jedyna córka, Marta. Maria Kaczyńska prowadzi dom i dorabia. Jako korepetytorka i tłumaczka, gdyż zna dobrze kilka języków obcych.
Także w karierze naukowej oraz liczbie zaliczonych urzędów i rządowych posad Lech wyprzedza Jarosława o kilka długości. Mimo to, zostawszy prezydentem, melduje bratu „wykonanie zadania". W rodzinie Kaczynskich formalny autorytet i władza nie pokrywają się z rzeczywistymi. Lech słucha brata i radzi się go w każdej sprawie. Telefony się grzeją. Polska się trzęsie. Trochę ze śmiechu, ale bardziej ze strachu, bo Jarosław Kaczyński wprowadza terror IV RP. Razem z Ziobrą za motto swoich rządów przyjmuje piosenkę z czołówki Rodziny Addamsów: „Żyjemy własnym życiem, budzimy was o świcie". Ściślej - o 6 rano. Łomotem do drzwi. Każdy jest podejrzany.
Polacy mają dość. Premier Kaczyński sam się podkłada, skracając kadencję Sejmu. Chce pełni władzy, dostaje kopa. W 2007 roku wyborcy zabierają babciom dowody i głosują na PO. Premierem zostaje Donald Tusk, W prezydenckim pałacu wciąż urzęduje Lech Kaczyński. Na stałe połączony telefonicznie z Jarosławem. Coraz bardziej skonfliktowany z całym światem. Wyjąwszy Gruzje. Ciągłe awanturki z premierem Tuskiem, nieporadność i liczne gafy (wtedy jeszcze wydawało się niemożliwe, że następca będzie ich robił więcej) są powodem nasilających się kpin. Polacy odliczają dni do końca kadencji. Szykuje się spektakularna porażka przy próbie reelekcji.
Tragiczna katastrofa pod Smoleńskiem, 10 kwietnia 2010 roku, w której ginie 96 osób, w tym prezydent Kaczyński, zmienia wszystko. Z fatalnego prezydenta, którego większość miała dość, czyni narodowego bohatera. Dla niektórych - na stałe. Lech Kaczyński ma coraz to nowe place, skwery, szkoły swojego imienia i awantury o pomniki. Jest o nim głośniej i lepiej niż kiedykolwiek za życia.
Uroczystości pogrzebowe po raz drugi wprowadzają na scenę polityczną córkę prezydenta, Martę Kaczyńska. Pierwszy raz zaistniała w 2005 roku na wyborczych billboardach ojca. Byli niczym nowa święta rodzina. Lech Kaczyński z małżonką, córką, zięciem i wnuczką. Katolicko-prawicowy ideał. Prezentował się znacznie lepiej niż samotny, bezimienny prezydent Tusk i premier z Krakowa.
Małżeństwo Marty z Piotrem Smuniewskim nie przetrwało miłosnych manewrów Marcina Dubienieckiego. Na pogrzebie ojca Marta była już z drugim mężem i dwiema córeczkami. W dalszym ciągu jako wzór katolickiej rodziny. Wizerunek córki w ciężkiej żałobie nieco psuły pogodne zdjęcia i wywiady w tabloidach o miłości z Marcinem. Znacznie bardziej zakupiony przez niego za odszkodowanie po teściach porsche 911 carrera S.
Od samego początku Marcin Dubieniecki wykorzystuje smoleńską katastrofę, żeby zaistnieć w polityce. Chce daleko zajechać na micie teścia. Marzy mu się wszystko. Parlament polski i europejski, ministerialne teki, premierostwo, może prezydentura. Podczas ślubu nie wykazał jednak rewolucyjnej czujności i nosi swoje nazwisko. Ale rodzina Dubienieckich to temat na inny felieton.
JOANNA SENYSZYN
www. senyszyn. blog. onet.pl
(tekst zamieszcza najnowsze wydanie Fakty i Mity" - nr 8/573)