Na Złotej Górze dyszka - umarłbym w połowie
. Nie ten moment. Muszę uważać na swoje nadwrażliwe zatoki. Jeśli zacznę zbyt gwałtownie, to kolejną próbę będę mógł zrobić za kilka lat... Poza tym ostatnio smołowałem dach, przez co stopy mnie nawalają tak, jakbym na "Harpaganie" był po przejściu co najmniej 80 km
. Gdy stopy nie współpracują, mięśnie nóg nie są w stanie prawidłowo przenosić obciążeń. Bardzo sztywno się biega w takim przypadku... Próbowałem sobie zrobić masaż w połowie tygodnia, ale wczoraj znowu byłem kilka godzin na stromym dachu... Trzy razy kąpałem się w jeziorze w ten weekend, ale przy tym problemie raczej powinienem mięśnie wygrzać w saunie, a nie ziębić w jeziorze... Nie mogłem się jednak powstrzymać - pogoda była całkiem niezła. W zeszłym tygodniu w zimnej wodzie było cieplej, niż po wyjściu z wody, bo taki nieprzyjemny wiatr był
Teraz na powierzchni było bardzo przyjemnie. Słoneczko mogło ciało ugrzać 
Bieganie po lasach po asfalcie? Tak też można. Póki co staram jednak latać po miękkim. Ostatnie minuty w lesie latam na wyczucie. Dzikie zwierzęta mnie na razie nie atakują. Dawno temu wataha psów na mnie szczekała w lesie, ale ... zboczyłem z drogi w ich kierunku... Nie dogoniłem ich jednak... To są dzikie lub pół-dzikie zwierzęta, dlatego dla nich biegacz to zwierzyna, która ucieka, a więc się boi, co oznacza, że jest słabsza, a więc można taką zwierzynę gonić...
Jeśli masz podstawy, to rzeczywiście 10 km Tobie nie straszne. Jednak po przerwie także powinnaś zaczynać spokojnie. Nie dostosowuj się do innych. Słuchaj Swojego organizmu. Czasem zmuszaj się do wyjścia na trening, ale skróć go, jeśli ciało zgłasza sprzeciw. Rozgrzej ciało, rozruszaj mięśnie, niech serce wpadnie na obroty, a skóra się oczyści. Jednak takiego dnia wygrzej się w wannie, bo może to jest Tobie bardziej potrzebne niż trening w pełnym wymiarze.
Buty. Sądzę, że każdy musi przetestować pewne rzeczy na własnej skórze. Nie spiesz się z zakupem butów "lepszych". Może się okazać, że one wcale nie są lepsze. A próbowałaś kiedyś pobiegać bez butów? Oczywiście nie sugeruję, abyś latała na boso po mieście. Gdy pobiegasz na boso, przekonasz się, że buty zmieniają technikę biegu... Na boso lata się raczej na palcach, a np. klasyczna technika biegacza długodystansowego to praca całej stopy, poczynając od lądowania na pięcie. Na pięcie się ląduje, gdyż na to pozwala amortyzacja butów. Na boso przy tej technice trzeba mieć spore wyczucie, aby pięty sobie nie poobijać...
Bielizna termoizolacyjna? Jakoś trudno jest mi uwierzyć, że takie coś może sprawnie działać... Jeśli czyta ten post ktoś, komu taka bielizna służy, to niech podzieli się swoimi doświadczeniami...
Każdy ma swoje tempo. Każdy ma swoje potrzeby. Bieganie grupowe ma sens, gdy najpierw leci się spokojnie, dostosowując tempo do najwolniejszej osoby... Na koniec jednak warto przebiec kilka kilometrów - każdy w swoim tempie...
Kiedyś biegliśmy grupą. Było 18 stopni mrozu. Na dworze było już ciemno. Polecieliśmy do gaju. Z ust wydobywała się para. Płuca rozrywało kłujące powietrze. Słychać było tylko chrzęst śniegu i nasze oddechy. Wszystko stłumione, bo śnieg wycisza odgłosy. Inne dźwięki nie dochodziły... Biegłem na końcu, rozglądając się, czy coś nie czai się w lesie. Po lewej stronie mieliśmy Kartuzy pod kopułą światła - mróz sprawiał wrażenie, jakby światło nie mogło się unieść ponad pewien poziom. Nad nami było tysiące gwiazd - byliśmy w mroku, dlatego były doskonale widoczne.
Nietypowe, niezapomniane zdarzenia to esencja biegania: macanie nogami asfaltu na środku ulicy na Zaspie, gdy światło wysiadło na całym osiedlu; latanie w nocy brzegiem morza - szukanie tego wąskiego pasa między luźnym piaskiem i atakującymi falami; zimowy bieg brzegiem morza w Sopocie, po zamarzniętej plaży - oczywiście chwila nieuwagi i zaliczyłem glebę, jednak zanim zdążyłem się zorientować, już byłem na dwóch kończynach dolnych; latanie w czasie zamieci śnieżnej nadmorską promenadą - na szczęście pod lampami była jakaś widoczność, przez co nie zderzyłem się z innym biegaczem; próba osiągnięcia maksymalnej prędkości na asfalcie - muskanie palcami nawierzchni; widok Bydgoszczy z oddali podczas pierwszego półmaratonu; latanie w kolcach, przeznaczonych raczej na tartan, po zaśnieżonym lesie; rozluźnione uda M.Z., gdy ta mnie wyprzedzała w okolicach 35. km maratonu
. Takie tam różne widoki, zdarzenia, sytuacje przypadkowe, które nadają smak zabawie w bieganie 
Pozdrawiam
Japco