1

Odp: New York City Marathon

Dzisiaj na Eurosporcie relacja z największego maratonu na świecie. Ciekawi mnie, jak tą imprezę przedstawi telewizja roll

Pod względem wielkości ważny jest także maraton w Londynie. Poza tym Berlin ze względu na ilość startujących i kasę dla najlepszych (ostatni nieoficjalny rekord świata właśnie tam padł)...

Popularny w Europie jest także Roterdam ze względu na szybką trasę. Amerykańce zaś mają sporo dużych imprez, np. Boston, Chicago. Można też się przebiec po Las Vegas tongue

Pozdrawiam,
Japco

P.S. W zeszły weekend w Harpaganie byłem 4. tongue

2

Odp: New York City Marathon

W zeszły weekend w Harpaganie byłem 4.

No to gratulacje  :grin:

3

Odp: New York City Marathon

gratulacje Japco
100 km na piechote w ciemnym?
no no
gdzie tym razem to bylo?
nie mogles temu trzeciemu nogi podstawic?
bylby medal,no ale i tak chyba najlepszy Twoj wynik.
szczerze gratuluje

Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.

4

Odp: New York City Marathon

nie mogles temu trzeciemu nogi podstawic?


No właśnie hehe :razz:
ja również dołączam się do gratulacji wink

Każda chwila to szansa, aby wszystko zmienić.

5

Odp: New York City Marathon

Japcus gratki i ode mnie :mrgreen:

Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu; przyjdzie - zrobi niespodziankę....

6

Odp: New York City Marathon

Dzięki za gratulacje smile.

Trzeciemu nie mogłem nogi podstawić, bo pierwsza trójka szła razem i po wyprzedzeniu nas (wtedy jeszcze trzyosobowa grupa, a potem już tylko dwuosobowa) nie dali się dogonić :sad:  :razz:  :mrgreen:

Napisałem kilka słów z Harpa i tym Was później zanudzę, ale najpierw poczekam, bo może coś w jednej z naszych gazet się ukaże roll . W końcu zeznania muszą być zbieżne :mrgreen:

Aaa... Ciemny las to był tylko do około 65 km. Wtedy zaczęło się robić jasno smile. Heh, a może i nie, bo po pierwszej pętli (53 km) trochę łaziliśmy po torach, a one raczej szły po polach, a nie po lasach roll (trasa Gdynia - Szczecin i nic nas nie przejechało :mrgreen: ). A rzecz się działa pod Słupskiem, w Kobylnicy :smile:

Za pierwsze trzy miejsce są puchary lub, jak teraz, figurki na pamiątkę. Wszyscy, którzy przeszli całość, dostają certyfikat ukończenia Harpagana, a reszta dostaje dyplom z ilością kilometrów i czasem przejścia. Heh, wiem, że było blisko i załapałbym się na figurkę, ale nie tym razem tongue. Wcześniej miałem miejsca (raczej przychodzi się na metę w kilka osób, więc podaję przedziały): 11-12, 6-10, 21-22, a teraz 4-5. Czyli jeszcze zostaje pierwsza trójka oraz przedziały 13-20 oraz 23-nieskończoność :mrgreen: Heh, jakoś dziwnie to się na razie układa, że te przedziały nie zachodzą na siebie roll

Pozdrawiam,
Japco

7

Odp: New York City Marathon

następnym razem będziesz w przedziale 1-3 , tego ci życzę  :smile:

[ Dodano: Wto 06 Lis, 2007 09:42 ]
ja z moja kondycją pewnie ani 1/3 trasy nie ukończyła  :razz:

emimamuska

8

Odp: New York City Marathon

Ale naprawdę 100 km? Nie no szacunek. My na wuefie w liceum też straszne ilości mil pokonywaliśmy i nawet pod koniec trzeciej klasy nie miałam dużych trudności w przebiegnięciu jeziora klasztornego małego dookoła w niespełna 10 minut, ale to jakieś 2 kilometry. Ale 100?! :shock:
Respekt. cool

Nie wszystko co pozytywne jest legalne. Nie wszystko co takie legalne, pozytywnym jest.

9

Odp: New York City Marathon

Pomiędzy dwoma kilometrami a setką jest tylko kilka różnic: bardziej obszerne przygotowania oraz inna prędkość. Setka setce też nie jest równa. W tym samym czasie co Harpagan, w Kaliszu odbywała się setka asfaltowa, czyli tzw. supermaraton. W przypadku klasycznych biegów tempo jest zdecydowanie wyższe niż w przypadku latania (biegania/chodzenia) po lasach i przedzierania się przez chaszcze, bagna i strumyki... Podejrzewam, że bez żadnego przygotowania 100 km asfaltem zrobiłbym w jakieś 12-14 godzin, chyba że przed metą zawału bym dostał, albo by mi się kolana rozsypały roll . Na Harpie było ponad 17 godzin i to był niezły wynik (m.in. pierwsze 19,5 km w 2 godziny z małym kawałkiem).

To nigdy nie jest tak, że to dystans człowieka zabija. Człowieka może zniszczyć pogoda, złe przygotowanie, chwilowa niedyspozycja (kontuzja, niestrawność) lub niewłaściwie dobrane tempo.

W chwili obecnej ludzie już się ścigają na bardzo różnych dystansach:
- maraton - 42,195 km - czyli ostatni "normalny bieg" - dłuższe są zwane ultradystansami (rekord chyba 2:04:26 Gebreselasie, Berlin 2007),
- supermaraton - 100 km (rekord poniżej 7 godzin),
- Spartathlon w Grecji - chyba 245 km - czas zwycięzcy trochę ponad doby,
- Maraton Piasków w Maroku - nawet nie pamiętam, ile długości maratonu robią tam w ciągu kilku dni (jest też polska trzydniowa edycja w połowie sierpnia w Świnoujściu).

Ludzie też próbują czegoś innego, jak biegi górskie - od maratonu do chyba 100 km (to ostatnie chyba w Belgii - Bienne?) ze sporymi przewyższeniami...

Albo w innym kierunku - triathlon. Każdy ekstremalista jest zainteresowany "Ironman"-em. Sama ta nazwa odnosi się do jednych zawodów, które odbywają się na Hawajach. Dystans: 3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42,195 km biegania... W Europie mamy eliminacje do tych zawodów, gdyż ... jest zbyt dużo chętnych :mrgreen: . Zwycięzca tych zawodów przebywa całość trasy w ... 8 godzin z kawałkiem :shock: .

Ostatnio ściągam relacje z Ironmanów i trafiłem na ... podwójnego Ironmana, który był rozgrywany chyba w Rosji roll - zwycięzca miał ponad 24 godziny.

Obecnie na forum biegowym www.biegajznami.pl utworzyła się grupa, która planuje wspólne przygotowania (kontakt najczęściej tylko internetowy) i wyjazd na Ironman'a. Raczej chodzi tylko o wyjazd na zawody, które są eliminacjami. Najpewniej na jakieś niemieckie. Projekt ten wystartował na początku lata, a termin realizacji: 2010 rok. To doskonale świadczy o tym, że nie jest ważny dystans, ale przygotowanie roll . Wiele osób chciałoby dotrwać do końca tego projektu. Ja się na razie nawet nie zapisałem na listę zainteresowanych, którzy działają w kierunku startu w 2010 roku, gdyż rower + basen + elektroniczne gadżety + wpisowe + wyjazdy na zawody wprowadzające + główny wyjazd + suplementy diety + maści + ..., to w sumie wielotysięczny wydatek (ktoś wyliczył, że podstawowe wydatki to tylko 7 tys., ale to są według mnie tylko pobożne życzenia tongue). Do tego dochodzi kilkanaście godzin w tygodniu na treningach i dwukrotny wzrost zużycia wody... i prądu (pralka może chodzić niemal nonstop tongue). I to wszystko może się skończyć tym, że na początku 2010 się stwierdzi, że tak naprawdę treningi były marne i można jedynie sobie zrobić wersję rekreacyjną Ironmana. Co gorsza, może się okazać, że jakaś kontuzja przekreśli wszelkie plany i nawet wersja rekreacyjna nie będzie wchodziła w grę...

Tak czy inaczej, to jest świetne uczucie, gdy człowiek leci sobie na treningu przez dwie godziny w tempie takim, jakie ma przeciętny uczeń, biegnąc na WF-ie na 1 km na czas :mrgreen: . Serce bije równym rytmem, kilka sekund wolniejszy bieg i już ... odpoczywamy :razz: Po prostu bajka, gdy się ma takiego powera :twisted: . I nieważne, że na pierwszy rzut oka każdy sflaczały grubasek wizualnie prezentuje się lepiej :razz:

Pozdrawiam,
Japco

[ Dodano: Sro 07 Lis, 2007 22:26 ]
P.S. Ja tu zanudzam, a w międzyczasie ściągnęła mi się relacja z tegorocznego Ironmana w Roth roll Jeśli trafiłem na urywek właśnie z tej imprezy, to drugi był mniej niż 10 metrów za pierwszym :mrgreen: . Przy takim dystansie i czasie 8:11:49, to jest po prostu nic... A jednak tak wiele... :razz:

10

Odp: New York City Marathon

W związku z tym, że w gazetach dominuje to, co wiąże się z reklamodawcami wink , to zamęczę Was, wstawiając tutaj kilka zdań związanych z Harpem :mrgreen: Napisałem to jakiś czas temu i nie będę teraz niczego zmieniał wink

To był wyjątkowy start. Jak do tej pory nie zdarzało mi się, abym w jakikolwiek szczególny sposób przygotowywał się pod kątem uczestnictwa w rajdzie na orientację, a tym razem skoncentrowałem się na odpowiednim doborze sprzętu, który testowałem na kilku treningach, w tym trzech, na których zrobiłem po około 20 km - truchcikiem w dwie godziny. Przed wcześniejszymi Harpaganami zazwyczaj trenowałem tak, jak przed maratonami, czyli przede wszystkim zajmowałem się kondycją, a jakiekolwiek niedoróbki sprzętowe wychodziły na samym starcie. I to był błąd.
Nigdy nie twierdziłem, że jestem dobry w nawigacji. Tym razem zabrałem się z czołówką stawki, a gdy zaczęły się pojawiać różne warianty pokonywania trasy, znalazłem się w grupie, w której był Paweł Janiak z Siedlec, który de facto jest jednym z moich "wirtualnych" znajomych z forum biegowego www.biegajznami.pl, z którym jeszcze nie miałem się okazji spotkać. Po wszystkim okazało się, że Paweł, mimo tego że w samym Harpaganie był debiutantem, ma już zaliczone bardziej wymagające rajdy i jest m.in. Mistrzem Europy w biegu na orientację z GPS... Na pierwszych czterech punktach kontrolnych (PK) czołówkę stanowiło kilkanaście osób, którym niemal równocześnie udawało się znaleźć miejsce z sędziami i perforatorem, służącym do dziurkowania kart startowych. Działo się tak mimo tego, że wybór trasy był różny. Gdy zbiegli się wszyscy na PK3, okazało się, że tempo jest tak mocne, że sędziowie jeszcze nie zdążyli się rozstawić w lesie... Przed PK4 musieliśmy przechodzić przez ogrodzenia, a następnie trafiliśmy na bagno, w którym zmoczyliśmy stopy, co mogło sprawić, że bardzo szybko wilgoć je "zmasakruje". Kawałek dalej przez to samo bagno przedzierały się dwie inne osoby, które także nie miały w zwyczaju wycofywać się...
Na następnych trzech punktach kontrolnych byliśmy pierwsi. W tym czasie grupa zmalała do tylko trzech osób, gdyż reszta nie wytrzymała tempa. Ja chyba także powinienem odpaść, gdyż te ostatnie trzy dłuższe treningi mogłyby świadczyć o tym, że w najbliższym czasie moje słabe przygotowanie kondycyjne da o sobie znać. Mimo tego zostałem. 5 stopni na dworzu, ja na koszulce mam tylko bluzę dresową ortalionową, a organizm tak grzał, że na PK trzeba było od sędziów wyżebrać czasem coś do picia, bo ten litr izotonika, który zabrałem ze sobą, nie mógł wystarczyć, mimo chłodu...
Na tym właśnie polegają takie długotrwałe imprezy. Gdyby zaczęło kropić, na pewno musiałbym walczyć z hipotermią. Gdybym zabrał asekuracyjnie jeszcze coś do ubrania, to w tych warunkach miałbym tylko dodatkowe obciążenie, mocniejsze grzanie (nawet gdybym tego nie miał założone), a co za tym idzie, mogłoby się okazać, że nie jestem w stanie utrzymać się w czołowej grupie... Wygląda na to, że ryzyko się opłaciło, a tylko z płynami się przeliczyłem...
PK8 to zawsze baza rajdu - tam kończy się pierwszą pętlę, następuje "przepak" i wyrusza się na drugą pętlę (także około 50 km). Na tym odcinku popełniliśmy spory błąd, tzn. sądziliśmy, że kreska na mapie to most przez Słupię. Myliliśmy się. Trzeba było szukać innej przeprawy. Ratując czas, przeszliśmy przez bród jednego strumienia, dzięki czemu nie dołożyliśmy kolejnych kilometrów. Stopy jednak znowu zostały wystawione na próbę... Mimo tego straciliśmy prowadzenie w rajdzie...
Na "przepaku" zgubiła się jedna osoba z grupy. Na drugą pętlę wyszedłem tylko z Pawłem. Nawet czekanie na zgubę przy bramie wyjściowej nie przyniosło rezultatów, a czas leciał... Po trzech kolejnych PK trzyosobowa grupa prowadząca była przed nami już tylko kilkanaście minut, ale już do samego końca nie udało nam się nawiązać z nimi bezpośredniej rywalizacji. Mimo tego że pierwsza pętla zajęła nam 8 godzin, przepak to prawie pół godziny, a druga pętla to 9 godzin, spadek tempa i zmęczenie było tak odczuwalne, że organizm zaczął się wychładzać i musiałem założyć na głowę czapkę, która była moim jedynym zabezpieczeniem przed wychłodzeniem organizmu. A może we znaki dała nam się poranna mżawka, albo kolejne zmoczenie nóg na łąkach mokrych od rosy? Trudno powiedzieć...
Na ostatnich kilometrach nawet jeszcze trochę przebiegliśmy, ale raczej z myślą o tym, aby to nas nie wyprzedzono. Z tym jednak nie było problemu, bo, jak się później okazało, następne osoby dotarły do mety dopiero po godzinie od naszego przybycia. Przed samym dotarciem do bazy (koniec drugiej pętli i koniec "setki") mijaliśmy sporo osób, które dopiero wychodziły na drugą pętlę. Śmieszna sprawa, bo one z dziką satysfakcją patrzały na nas, myśląc, że wracamy z pętli pierwszej, albo co najwyżej zaliczyliśmy ze dwa PK pętli drugiej, i wymiękliśmy, a one zaliczą więcej i nas wyprzedzą, a my wiedzieliśmy, jak jest w rzeczywistości i ... byliśmy zaskoczeni, że komuś się chce ruszać na drugą pętlę, gdy do końca zawodów zostało tylko niecałe 7 godzin...

Poza tym ze zmęczenia mieliśmy przewidzenia i np. widzieliśmy oboje autobus z przebitą oponą, która w rzeczywistości wcale przebita nie była. O tym przekonaliśmy się, mijając go. I też było zabawnie z powodu tych "halucynacji zbiorowych".

Jestem zadowolony z tego startu, mimo że po raz kolejny przekonałem się, że samodzielna nawigacja mogłaby się dla mnie skończyć nieciekawie. Były emocje i było tempo. Można powiedzieć nawet, że to tempo było ekstremalne, zważywszy na moją obecną kondycję. Podejrzewam, że w przyszłości łatwiej mi będzie zbudować kolosalną wytrzymałość przed ewentualnymi startami w maratonach lub nawet "setkach" po asfalcie, niż nauczyć się doskonałej nawigacji. Wydaje mi się, że większe szanse miałbym nawet na ukończenie triathlonu Ironman... Mimo tego mam nadzieję, że w przyszłości będę miał jeszcze wielokrotnie okazję brać udział w kultowym "Ekstremalnym Rajdzie na Orientację - Harpagan".

[URL=http://imageshack.us]http://img408.imageshack.us/img408/7121/12268pe2.jpg[/URL]

Było chyba trochę na plusie. Upał na maksa :mrgreen:

[URL=http://imageshack.us]http://img80.imageshack.us/img80/8725/12865od7.jpg[/URL]

Szkoda, że nie ma filmiku. Chociaż... Łażenie po schodach - tam to dopiero cyrki odchodziły :razz:

Byłaby jeszcze mapka przejścia, ale plik jest za chyba duży, aby go "zuploadować" roll

Przed Harpem brat się nabijał, że nie mam żadnego przygotowania kondycyjnego i chyba jedynie sobie ubzdurałem, że nadrobię to przygotowaniem sprzętowym. Widać, że się udała rzecz niemożliwa :twisted:

Żałuję, że w Kartuzach jakoś brakuje ludzi, którzy jeżdżą na różnego rodzaju imprezy, czy to biegowe, czy na np. takiego Harpa. Nie to, co np. w 3-mieście... roll

Pozdrawiam,
Japco

11

Odp: New York City Marathon

Przygotowanie do takiego maratonu wymaga wielkiego wysiłku. Mogą pojawić się również kontuzje, coś o tym wiem, bo sam biegam w półmaratonach. U mnie działa kinesiotaping w Gdańsku, dzięki temu nawet gdy pojawia się kontuzja, to szybko wracam do sprawności.

12

Odp: New York City Marathon

Ogólnie gdybym tylko miał możliwość to jak najbardziej sam bardzo chętnie bym wziął udział w takim przedsięwzięciu. W każdym razie na tą chwilę jestem przekonany, że dla mnie najlepszym wyborem jest bieg na orientację gdyż to tutaj odnajduję się za każdym razem.